W sobotę wyjazd na mały zlot hattrickowy, gdzie standardowo nie zabrakło pokerka. 15 osób w grze, 10PLN dla większego funu, ustalone bounty w postaci browara i jedziemy. Zrobiliśmy losowanie, ale i tak po lewej ręce proska Lionka się trafiła. Jeszcze się nie zaczęło, a już pod górę ;/
Chyba jeszcze nigdy nie rozegrałem turnieju, w którym... nie rozegrałbym choć jednej ręki do river z normalną licytacją. Do 4left pamiętam 4 sensowne ręce 2xQJ (które i tak okazało się mega słabe po flopie), 88 (push, którego nikt nie sprawdził) i QQ (potrojenie, gdy miałem 1/2 stacka poczatkowego, ale co z tego skoro ta proska po lewej i tak miała wtedy już ze 2,5 raza więcej sztonów). Oczywiście coś tam pokradłem, żeby nie utonąć, ale generalnie praktycznie od początku do końca byłem SS. Przy 4 left troszku ruszyło, bo podwoiłem się na BS, którego później Marta jeszcze 2 razy skróciła i ostatecznie wywaliłem go bodajże KQ>Q9 (ale wtedy to on był już najkrótszy). Zostałem zatem ze swoją oblubienicą i solidnym TAGiem R., co niestety okazało się dla mnie zgubne, bo w dalszym ciągu mając tylko jedną broń w postaci agresji, R. w końcu ogarnął, że gram bardzo luźno. Rozdanie, w którym poleciałem Jc2x w łapie, flop 4c7c9c i mój push sprawdzony przez Kc7x, żadnej pomocy na kolejnych uliczkach i out. Żałowałem trochę, bo miałem jeszcze stack, który nie potrzebował koniecznie tego pota.
HU nie krótkie, start mniej więcej 2:1 w sztonach dla Marty, ale obie strony porządnie się naparzały i przynajmniej dwa razy zrobiło się 2:1 dla R. W ostatnim rozdaniu Marta miała rękę, która tego wieczoru wyjątkowo żarła - 23o

Flop 234, porządny bet Marty i call R., turn 5, Marta znowu mocno, R. all in, Marta call. R. pokazuje 6x i Marta jest w pizdu daleko, ale że krupierem byłem wtedy ja, to aby dalsza część imprezy, jak i "poimprezie" były udane, to sam nie wiem jaką mocą, może tylko woli swojej i jej, wyrzuciłem na river 3

Fanfary!! Fajny turek, choć mi nie żarło okrutnie; bounty wypaliło mega fajnie, ziomek z 4 miejsca pół wieczoru pił za free, żeby ostatecznie musieć mi postawić kufelek
Mam nadzieję, że gry z Pokerkingami za 4 dni u nas w skromnych progach, jak i w Raszynie będą równie rześkie
